niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdz. V "Wiara"

Obudziłam się dość wcześnie rano. Poranne słońce świeciło nam w okna. Usiadłam cicho na łóżku i rozejrzałam się dookoła. Karolinka smacznie spała. Spoglądając na drugie posłanie zauważyłam że Ani już nie ma w pokoju. Wyszłam z łóżka odeszłam kawałek i spojrzałam czy Karolinka dalej śpi, nie chciałam jej budzić. Wyszłam z pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Krocząc korytarzem czułam tylko zapach śniadania i chłód posadzki pod bosymi stopami. Szłam jak najciszej potrafiłam. Kierowałam się do kuchni, skąd pochodził piękny zapach. Podchodząc do wejścia do pomieszczenia powiedziałam rozglądając się:
-Dzień dobry.
-Och!-obróciła się przestraszona pani Ula- Sandro, skarbie przestraszyłaś mnie- powiedziała z uśmiechem.
-Przepraszam, nie chciałam-spuściłam głowę.
- Nie szkodzi, każdemu się zdarzy-podeszła do mnie i ucałowała w policzek.-Jak się spało maleńka?
-Dobrze. Nie widziała pani Ani?-zmieniłam temat.
-Widziałam, jest w kaplicy.
-Dobrze, dziękuję-ruszyłam w stronę gdzie miała być Ania.
Szłam dość ciemnym korytarzem. Nie było tu żadnych okien. Rzadko tu bywałam. Pokonując kilka zakrętów zobaczyłam na horyzoncie drzwi do naszej kaplicy. Podeszłam bliżej. Były lekko uchylone. Zajrzałam. Zobaczyłam Anię klęczącą w jednej z ławek. Uchyliłam drzwi mocniej, tak bym mogła wejść. Niestety zapomniałam o tym że te drzwi strasznie skrzypią. Ania spojrzała na mnie zaskoczona. Spojrzałam na jej twarz. Płakała. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do Ani. Zdążyła już ukryć twarz w dłoniach. Usiadłam obok niej.
-Co się stało?-spytałam
Spojrzała na mnie i powiedziała:
-Przyszłam porozmawiać.
-Co? Ale z kim? Tu nikogo nie ma...
-Jest. Spójrz-pokazała na wiszący przed nami olbrzymi krzyż.
-Ale to tylko figura... to nie jest przecież prawdziwy człowiek.
-Ależ jest. Widzę go. Czuję jego ból. On umiera. Umiera za to że jestem nie dobra. Robi to za każdego człowieka.
-Co? Ale On przecież wisi tu już długo... Wisi tyle czasu i dalej żyje?
-Wiesz... Żyje, żyje w każdym kto Go kocha. Tak jak żyją w tobie np. twoi rodzice, twoja siostra...
-Chciałabym móc tak jak ty...
-Jak ja? To znaczy?
-Chciałabym z nim porozmawiać...
-Chcesz, mogę cię nauczyć.
-Naprawdę?
-Tak.
-To, co mam robić?
-Uklęknij-zrobiłam to bo powiedziała.
-Co teraz?
-Przeżegnaj się i złóż ręce.
-Przeżegnać się? Ale jak?
-Przeżegnać się to znaczy uczynić na sobie znak krzyża. Znak krzyża w imię Trójcy Świętej.
-A kto to ta Święta Trójca?
- Święta Trójca to Trzy Osoby Boga. Jeden Bóg który jest w 3 postaciach...
- Jeden w trzech?
-Tak, jeden w trzech. Bo Bóg jest tylko jeden, ale są to 3 osoby. Bóg Ojciec, Syn  Boży i Duch Święty.
-Aha... A jak wygląda ten znak krzyża?
-Patrz i rób to samo co ja-Ania spojrzała w krzyż- W imię ojca-dotknęła ręką czoła- i Syna-dotknęła ręką w miejscu serca-i Ducha-lewe ramię-Świętego-prawe ramię- Amen-złożyła ręce. Wszystkie ruchy bacznie obserwowałam i powtórzyłam.
-Co teraz?
-Teraz możesz zwrócić się do Boga swoimi słowami lub jedną z modlitw. Może najpierw spróbujmy modlitwą.
-Ok. Ale ja żadnej nie znam.
-Spokojnie. Nauczę Cię modlitwy której Chrystus-Syn Boży nauczył swoich uczniów.
-Dobrze.
-Staraj się za mną powtarzać-Ania zamknęła oczy i zaczęła mówić słowa nie znanej mi modlitwy.
Wsłuchiwałam się w to co mówi. Nigdy jeszcze nie czułam się tak jak teraz. Nagle usłyszałam słowo które było już wcześniej użyte "amen".
Po tym Ania przeżegnała się i wstała. Zrobiłam to samo. Wyszłyśmy z kaplicy i ruszyłyśmy w stronę kuchni na posiłek. Żadna z nas nic nie mówiła. Nagle przerywając ciszę zapytałam:
-Co oznacza to słowo "Amen"?
- Amen znaczy "niech się tak stanie"...
Od tej pory żadna z nas już nic nie powiedziała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz